Owoce morza są bardzo dobrym źródłem wysoko przyswajalnego białka. Zawierają też dużo pierwiastków potrzebnych do funkcjonowania naszego organizmu. Polacy zdają się patrzeć na te morskie mięczaki i skorupiaki coraz przychylniejszym okiem, choć zdarzają się błędy w ich przyrządzaniu.
Do najpopularniejszych owoców morza jadanych w Polsce należą homary, krewetki czy mule. Powoli zaczynamy jednak odkrywać także bardziej „egzotyczne” produkty. Na naszych stołach pojawiają się już m.in. okładniczki, sercówki i małże wenus.
Owoce morza, które kupujemy, muszą być oczywiście świeże. Oceniając je, kierujmy się przede wszystkim węchem. Powinniśmy czuć naturalny zapach morski. Najlepiej kupujmy owoce morza od sprawdzonych sprzedawców. Te pochodzące z nieznanych źródeł mogą być zanieczyszczone.
„Szczególnie w Polsce ludzie robią ze wszystkimi owocami morza dokładnie to samo, co z homarem: wrzucają do wrzącej wody. To jest tzw. blanszowanie. Można to zrobić, ale przy mięczakach absolutnie bym tego nie chciał, z tego powodu że stają się one wtedy bardzo, bardzo »gumiaste«. Nie chcemy tego efektu” – mówi Wim Van Damme z Le Petit Pêcheur, ekspert programu Szef dla Młodych Talentów.
„Kolejnym często spotykanym problemem jest stosowanie zarówno nadmiernej ilości przypraw, jak i w przypadku ryb zbędnych panierek. Uważam, że im prościej przygotujemy rybę (wersja sauté) czy owoce morza, tym lepiej oddamy ich smak” – stwierdza Piotr Zych, starszy specjalista ds. ryb w MAKRO Polska, ekspert programu Szef dla Młodych Talentów.